Lato
2016 szczególnie nas rozpieściło leśnymi skarbami. Grzyby mocno wyryły piętno w
mojej wakacyjnej karcie kulinarnej, można wręcz powiedzieć, że przeszłam na
grzybową dietę. Na początku cieszyłam
się z każdego rydza, ale już potem zbierałam tylko same najlepsze okazy. Wspinanie
się pod górkę z dodatkowym nadbagażem 7 kilogramów jest niełatwym zadaniem tym
bardziej, że jak zwykle plecak był wypchany po brzegi. Celowo wypchany, by nie
nazbierać czasem nowej kolekcji brązowych przysmaków. I znów kolejny plan
NIEzbierania grzybów umarł, bo jak tu nie oprzeć się dorodnym prawdziwkom albo
złotym kurkom? No nie da się. Po raz kolejny nocleg na kwaterze z kuchnią
okazał się niezastąpiony. Jako że nie dało się wszystkiego zjeść na raz,
kolejne zbiory lądowały w zamrażarce lub na parapecie, susząc się.
Otargańce
całkowicie mnie zauroczyły swymi olśniewającymi widokami. Wyruszyliśmy z
Pribyliny i jak zwykle byliśmy pierwsi na szlaku. Samochód bezpiecznie
zaparkowaliśmy wzdłuż ulicy przed wejściem do parku narodowego. Co istotne, za
darmo.
Spacer
zaczynamy od Doliny Uzkiej i po ok. 20 minutach docieramy do zielonego szlaku. Droga
na pierwszy Otarganiec pnie się ostro
pod górkę, w lesie. Właśnie tu utknęliśmy na dobre z wiadomych przyczyn. Mając
jednak spory zapas czasowy pozwalamy sobie na zbiory leśnego runa. W końcu
ruszamy dalej. Naszym oczom ukazał się zniszczony przez wiatrołomy szlak,
wszędzie walały się kłody drzew, przez co stale gubiliśmy się. Za nami podążał
przewodnik sudecki z grupą, który nie do końca dowierzał, czy dobrze idziemy.
Co chwilę się upewniał: „na pewno to jest właściwa droga”? W końcu
szczęśliwie dotarliśmy na pierwszy malowniczy
Otarganiec, upiększony fioletowym kobiercem wrzosowych krzewinek.
Szlak
turystyczny prowadzący granią Otargańców nie sprawia większych trudności
technicznych, ale jest wyczerpujący ze względu na dużą ilość podejść i zejść.
Otargańce poleciłabym osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę ze skałą.
Grupa
Otargańców jest poszarpaną granią, którą tworzy kilka szczytów i przełęczy. Najwyższy
szczyt to Jakubina, z której rozpościera się zapierający dech w piersiach widok
na szczyty Tatr Zachodnich i Wysokich. Romantyczna
grań jest wyjątkowo rzadko uczęszczana przez turystów. Oczarowuje pięknymi
przejściami wśród skał, a także przypomina bieszczadzki klimat połonin, że nie
wspomnę o urzekającej florze. Jakby
tego było mało, mieliśmy szczęście z bliska spotkać parkę kozic, które nic
sobie nie robiły z naszego towarzystwa, za to wdzięcznie pozowały do zdjęć.
Na
północ, poniżej Jarząbczego Wierchu wytyczona została granica polsko – słowacka
i dopiero tutaj robi się tłoczno. Spotykamy pielgrzymkę Polaków, nadciągającą
od Doliny Chochołowskiej. Tatry polskie, choć o wiele mniejsze obszarowo niż słowackie,
wciąż są masowo oblegane przez turystów. Jeden z rodaków, zaciekawiony, że
nadchodzimy od strony słowackiej, spytał nas, „czy tam, za tą górą jest coś
ciekawego”? Jest, nawet bardzo i… naprawdę Szatan tam nie bytuje. W
Tatrach Słowackich jest ta harmonia i spokój, do których w górach uciekam.
W
końcu docieramy do Niskiej Przełęczy, gdzie zielonym szlakiem postanawiamy
schodzić w dół. Trasa jest nieprzyjemna ze względu na stromą piarżystość, nasze
kolana mocno ucierpiały. Droga też nie rozpieszczała czarującymi widokami i
tylko marzyliśmy, by znów znaleźć się w miękkim, pachnącym lesie. Nasze życzenia
wnet się ziściły i już druga reklamówka zapełniła się nową porcją prawdziwków.
Jedno
mnie zdziwiło: Tatry Słowackie umiejscowione są w parku narodowym, a mimo to w
dolinie, na terenie parku spotykaliśmy całe rodzinki z wiklinowymi koszami, zbierające grzyby. Jak
wiemy, w polskich parkach narodowych nie ma takiej swobody. Polecam wszystkim
górskim marzycielom przejść grań Otargańców, gdzie można poczuć prawdziwą
wolność.
O
grzybach słyszałam taką opinię, że oprócz smaku i zapachu nie zawierają żadnych
wartości odżywczych. Oczywiście nie zgadzam się z tym. Wręcz je śmiało polecam
wegetarianom ze względu na duże bogactwo białka. Mogą być cennym uzupełnieniem
diety ze względu na zawartość łatwo przyswajalnych aminokwasów, (w tym także cennych aminokwasów
egzogennych, które nie mogą być syntetyzowane w organizmie i muszą być
dostarczane wraz z pożywieniem), minerałów, witamin i
błonnika. Wiele gatunków zawiera również substancje biologicznie aktywne, mające
zastosowanie w przeciwdziałaniu i leczeniu chorób cywilizacyjnych, w tym
nowotworów i chorób serca. Związki czynne zawarte w grzybach mają zdolność
obniżania poziomu cukru i cholesterolu we krwi oraz wykazują działanie
przeciwzapalne, antybakteryjne, antywirusowe i antyoksydacyjne.
Właściwości
lecznicze grzybów znane są od tysięcy lat. Po raz pierwszy opisał je Hipokrates
ok. 400 r. p.n.e. Były używane w tradycyjnej medycynie chińskiej, japońskiej
lub malezyjskiej. Na Zachodzie długo ceniono jedynie walory smakowo-zapachowe
grzybów. Jednak badania naukowe zapoczątkowane w latach 60 XX w. w USA wykazały
obecność w grzybach wielu związków biologicznie aktywnych. a ich terapeutyczne
działanie przypisuje się dla ok. 700
gatunkom grzybów. Najliczniejszą grupą związków wykazujących w grzybach
aktywność biologiczną są polisacharydy. Silne właściwości przeciwnowotworowe
wykazują głównie beta glukany (rozpuszczalne frakcje błonnika pokarmowego). Grzyby zawierają dużo makro – i
mikroelementów takich jak: żelazo, potas, fosfor, wapń, sód oraz miedź, cynk,
jod, mangan, przy czym w kapeluszach znajduje się ich więcej niż w trzonkach.
Są bogate w witaminy: A, B1, B2, D, PP. [źródło: czasopismo Kosmos – problemy nauk biologicznych, tom 60, rok 2011, numer 3-4].
Na tym kończąc zachwalanie tych leśnych cymesów chciałam dodać, że jak zwykle we wszystkim należy zachować ostrożność. Wiedzmy, że grzyby nieodpowiednio przygotowane i spożywane w dużych ilościach są ciężkostrawne. Najlepiej je gotować lub dusić. Nie zaleca się ich łączyć ich z alkoholem ani jeść na noc. Grzybów nie powinny spożywać dzieci do 3 roku życia ani osoby starsze. Niestety grzyby mogą zawierać metale ciężkie, więc zaleca się je zbierać z czystych miejsc. Nie zaszkodzi po grzybowym daniu przyjąć chlorellę, która słynie z unieszkodliwiania metali ciężkich. Zachowajmy też kulturę, nie niszczmy ściółki, nie kopmy muchomorów i zostawiajmy grzybnię w ziemi. Dlatego najlepiej jest wycinać grzyby ostrym nożem tuż przy ziemi. Zbierając grzyby pamiętajmy, że miejsce po grzybie powinno się przykryć ściółką, aby grzybnia bez potrzeby nie wysychała. Przykro mi o tym pisać, ale wciąż widzę „geniuszy”, którzy depczą grzyby z blaszkami, bo nie mają dla nich wartości spożywczych. I to, jak mamuśki uczą swoje pociechy braku szacunku dla przyrody: „a fe, ten grzyb jest trujący, Brajanku, szybko, wypierdol go!” taka edukacja z TeFałeNu. A przecież nawet te pozoru „trujące” budują florę lasu i mogą być pożywieniem dla innych stworzeń, a przede wszystkim budują system grzybni. Tak trudno to zrozumieć?
Na tym kończąc zachwalanie tych leśnych cymesów chciałam dodać, że jak zwykle we wszystkim należy zachować ostrożność. Wiedzmy, że grzyby nieodpowiednio przygotowane i spożywane w dużych ilościach są ciężkostrawne. Najlepiej je gotować lub dusić. Nie zaleca się ich łączyć ich z alkoholem ani jeść na noc. Grzybów nie powinny spożywać dzieci do 3 roku życia ani osoby starsze. Niestety grzyby mogą zawierać metale ciężkie, więc zaleca się je zbierać z czystych miejsc. Nie zaszkodzi po grzybowym daniu przyjąć chlorellę, która słynie z unieszkodliwiania metali ciężkich. Zachowajmy też kulturę, nie niszczmy ściółki, nie kopmy muchomorów i zostawiajmy grzybnię w ziemi. Dlatego najlepiej jest wycinać grzyby ostrym nożem tuż przy ziemi. Zbierając grzyby pamiętajmy, że miejsce po grzybie powinno się przykryć ściółką, aby grzybnia bez potrzeby nie wysychała. Przykro mi o tym pisać, ale wciąż widzę „geniuszy”, którzy depczą grzyby z blaszkami, bo nie mają dla nich wartości spożywczych. I to, jak mamuśki uczą swoje pociechy braku szacunku dla przyrody: „a fe, ten grzyb jest trujący, Brajanku, szybko, wypierdol go!” taka edukacja z TeFałeNu. A przecież nawet te pozoru „trujące” budują florę lasu i mogą być pożywieniem dla innych stworzeń, a przede wszystkim budują system grzybni. Tak trudno to zrozumieć?
Podsumowując: gdy tylko mamy
okazję, jedzmy grzyby. Oprócz walorów zdrowotnych sam proces zbierania jest
niezwykle relaksujący. Spacer po mchu w cudownym lesie dotlenia i jonizuje, a
grzybowe posiłki odżywiają i cieszą
podniebienie. Zatem jedzmy na zdrowie.
A oto fotorelacja:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz