poniedziałek, 26 grudnia 2016

Tatry Słowackie - Otargańce opis szlaku oraz o grzybach

Lato 2016 szczególnie nas rozpieściło leśnymi skarbami. Grzyby mocno wyryły piętno w mojej wakacyjnej karcie kulinarnej, można wręcz powiedzieć, że przeszłam na grzybową dietę.  Na początku cieszyłam się z każdego rydza, ale już potem zbierałam tylko same najlepsze okazy. Wspinanie się pod górkę z dodatkowym nadbagażem 7 kilogramów jest niełatwym zadaniem tym bardziej, że jak zwykle plecak był wypchany po brzegi. Celowo wypchany, by nie nazbierać czasem nowej kolekcji brązowych przysmaków. I znów kolejny plan NIEzbierania grzybów umarł, bo jak tu nie oprzeć się dorodnym prawdziwkom albo złotym kurkom? No nie da się. Po raz kolejny nocleg na kwaterze z kuchnią okazał się niezastąpiony. Jako że nie dało się wszystkiego zjeść na raz, kolejne zbiory lądowały w zamrażarce lub na parapecie, susząc się. 


 
Otargańce całkowicie mnie zauroczyły swymi olśniewającymi widokami. Wyruszyliśmy z Pribyliny i jak zwykle byliśmy pierwsi na szlaku. Samochód bezpiecznie zaparkowaliśmy wzdłuż ulicy przed wejściem do parku narodowego. Co istotne, za darmo.
 
Spacer zaczynamy od Doliny Uzkiej i po ok. 20 minutach docieramy do zielonego szlaku. Droga na pierwszy Otarganiec  pnie się ostro pod górkę, w lesie. Właśnie tu utknęliśmy na dobre z wiadomych przyczyn. Mając jednak spory zapas czasowy pozwalamy sobie na zbiory leśnego runa. W końcu ruszamy dalej. Naszym oczom ukazał się zniszczony przez wiatrołomy szlak, wszędzie walały się kłody drzew, przez co stale gubiliśmy się. Za nami podążał przewodnik sudecki z grupą, który nie do końca dowierzał, czy dobrze idziemy. Co chwilę się upewniał: „na pewno to jest właściwa droga”? W końcu szczęśliwie  dotarliśmy na pierwszy malowniczy Otarganiec, upiększony fioletowym kobiercem wrzosowych krzewinek.
 
Szlak turystyczny prowadzący granią Otargańców nie sprawia większych trudności technicznych, ale jest wyczerpujący ze względu na dużą ilość podejść i zejść. Otargańce poleciłabym osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę ze skałą.
 
Grupa Otargańców jest poszarpaną granią, którą tworzy kilka szczytów i przełęczy. Najwyższy szczyt to Jakubina, z której rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na szczyty Tatr Zachodnich i WysokichRomantyczna grań jest wyjątkowo rzadko uczęszczana przez turystów. Oczarowuje pięknymi przejściami wśród skał, a także przypomina bieszczadzki klimat połonin, że nie wspomnę o urzekającej florze. Jakby tego było mało, mieliśmy szczęście z bliska spotkać parkę kozic, które nic sobie nie robiły z naszego towarzystwa, za to wdzięcznie pozowały do zdjęć.
 
Na północ, poniżej Jarząbczego Wierchu wytyczona została granica polsko – słowacka i dopiero tutaj robi się tłoczno. Spotykamy pielgrzymkę Polaków, nadciągającą od Doliny Chochołowskiej. Tatry polskie, choć o wiele mniejsze obszarowo niż słowackie, wciąż są masowo oblegane przez turystów. Jeden z rodaków, zaciekawiony, że nadchodzimy od strony słowackiej, spytał nas, „czy tam, za tą górą jest coś ciekawego”? Jest, nawet bardzo i… naprawdę Szatan tam nie bytuje. W Tatrach Słowackich jest ta harmonia i spokój, do których w górach uciekam.
 
W końcu docieramy do Niskiej Przełęczy, gdzie zielonym szlakiem postanawiamy schodzić w dół. Trasa jest nieprzyjemna ze względu na stromą piarżystość, nasze kolana mocno ucierpiały. Droga też nie rozpieszczała czarującymi widokami i tylko marzyliśmy, by znów znaleźć się w miękkim, pachnącym lesie. Nasze życzenia wnet się ziściły i już druga reklamówka zapełniła się nową porcją prawdziwków.
 
Jedno mnie zdziwiło: Tatry Słowackie umiejscowione są w parku narodowym, a mimo to w dolinie, na terenie parku spotykaliśmy całe rodzinki  z wiklinowymi koszami, zbierające grzyby. Jak wiemy, w polskich parkach narodowych nie ma takiej swobody. Polecam wszystkim górskim marzycielom przejść grań Otargańców, gdzie można poczuć prawdziwą wolność.
 
O grzybach słyszałam taką opinię, że oprócz smaku i zapachu nie zawierają żadnych wartości odżywczych. Oczywiście nie zgadzam się z tym. Wręcz je śmiało polecam wegetarianom ze względu na duże bogactwo białka. Mogą być cennym uzupełnieniem diety ze względu na zawartość łatwo przyswajalnych aminokwasów, (w tym także cennych aminokwasów egzogennych, które nie mogą być syntetyzowane w organizmie i muszą być dostarczane wraz z pożywieniem), minerałów, witamin i błonnika. Wiele gatunków zawiera również substancje biologicznie aktywne, mające zastosowanie w przeciwdziałaniu i leczeniu chorób cywilizacyjnych, w tym nowotworów i chorób serca. Związki czynne zawarte w grzybach mają zdolność obniżania poziomu cukru i cholesterolu we krwi oraz wykazują działanie przeciwzapalne, antybakteryjne, antywirusowe i antyoksydacyjne.
 
Właściwości lecznicze grzybów znane są od tysięcy lat. Po raz pierwszy opisał je Hipokrates ok. 400 r. p.n.e. Były używane w tradycyjnej medycynie chińskiej, japońskiej lub malezyjskiej. Na Zachodzie długo ceniono jedynie walory smakowo-zapachowe grzybów. Jednak badania naukowe zapoczątkowane w latach 60 XX w. w USA wykazały obecność w grzybach wielu związków biologicznie aktywnych. a ich terapeutyczne działanie  przypisuje się dla ok. 700 gatunkom grzybów. Najliczniejszą grupą związków wykazujących w grzybach aktywność biologiczną są polisacharydy. Silne właściwości przeciwnowotworowe wykazują głównie beta glukany (rozpuszczalne frakcje błonnika pokarmowego). Grzyby zawierają dużo makro – i mikroelementów takich jak: żelazo, potas, fosfor, wapń, sód oraz miedź, cynk, jod, mangan, przy czym w kapeluszach znajduje się ich więcej niż w trzonkach. Są bogate w witaminy: A, B1, B2, D, PP. [źródło: czasopismo Kosmosproblemy nauk biologicznych, tom 60, rok 2011, numer 3-4].

Na tym kończąc zachwalanie tych leśnych cymesów chciałam dodać, że jak zwykle we wszystkim należy zachować ostrożność. Wiedzmy, że grzyby nieodpowiednio przygotowane i spożywane w dużych ilościach są ciężkostrawne.  Najlepiej je gotować lub dusić. Nie zaleca się ich łączyć ich z alkoholem ani jeść na noc. Grzybów nie powinny spożywać dzieci do 3 roku życia ani osoby starsze. Niestety grzyby mogą zawierać metale ciężkie, więc zaleca się je zbierać z czystych miejsc. Nie zaszkodzi po grzybowym daniu przyjąć chlorellę, która słynie z unieszkodliwiania metali ciężkich. Zachowajmy też kulturę, nie niszczmy ściółki, nie kopmy muchomorów i zostawiajmy grzybnię w ziemi. Dlatego najlepiej jest wycinać grzyby ostrym nożem tuż przy ziemi. Zbierając grzyby pamiętajmy, że miejsce po grzybie powinno się przykryć ściółką, aby grzybnia bez potrzeby nie wysychała. Przykro mi o tym pisać, ale wciąż widzę „geniuszy”, którzy depczą grzyby z blaszkami, bo nie mają dla nich wartości spożywczych. I to, jak mamuśki uczą swoje pociechy braku szacunku dla przyrody: „a fe, ten grzyb jest trujący, Brajanku, szybko, wypierdol go!” taka edukacja z TeFałeNu. A przecież nawet te  pozoru „trujące” budują florę lasu i mogą być pożywieniem dla innych stworzeń, a przede wszystkim budują system grzybni. Tak trudno to zrozumieć?
 
Podsumowując: gdy tylko mamy okazję, jedzmy grzyby. Oprócz walorów zdrowotnych sam proces zbierania jest niezwykle relaksujący. Spacer po mchu w cudownym lesie dotlenia i jonizuje, a grzybowe posiłki  odżywiają i cieszą podniebienie. Zatem jedzmy na zdrowie.
 
A oto fotorelacja:
 


 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz