środa, 28 grudnia 2016

Wegetariańskie gotowanie na wczasach - poradnik

Planując wypad w góry i wiedząc, że wycieczki przewidziane będą na jeden dzień, bardzo często wybieram opcję stacjonarną. Jest to wygodne rozwiązanie, jeśli nie chcemy być skazanym na wyżywienie restauracyjne. Wśród ofert noclegowych bez najmniejszego trudu znajdziemy zakwaterowanie z dostępem do kuchni. Dopytajcie zawsze, czy kuchnia jest wspólna z gospodarzami, żeby nie było niedomówień. Wyobraźcie sobie sytuację, że zebraliście grzyby i macie 101 pomysłów na ich przyrządzenie. A tu nic z tego, bo w kuchni czeka na Was nieżyczliwa gospodyni, która Wam wyliczy ilość zużytej wody, prądu i gazu. Nie będę nikomu robić antyreklamy, ale jeśli wybieracie się w Bieszczady Wysokie, szczególnie zwróćcie na to uwagę, jeśli chcecie być na „własnym garnuszku”. W Wetlinie mają ponoć wysokie opłaty komunalne i trochę się z tym sępią. Dlatego tam ciężko o kwaterę z kuchnią, a wiele pensjonatów oferuje noclegi z wyżywieniem, co mi osobiście nie jest na rękę, aby prosić się o wegetariańskie posiłki i licytować się o skwarki, które „podobno” nie są mięsem :).
Z ekonomicznego punktu widzenia góral zawsze chce zarobić i nie będzie się silił na serwowanie wykwintnego i zdrowego jedzonka. A jak jesteście jakiejś dziwnej opcji wege, to idźcie jeść trawę.
Tak się zastanawiam, skąd ja biorę siły na to, by po 30 - 40 kilometrowej wędrówce zabierać się za gotowanie. Wychodzi na to, że ja to po prostu uwielbiam :)  mogę zaufać tylko sobie znając molekuły posiłków. Poza tym wybierając się w góry za granicę, czy to Bałkany, czy to Słowacja, zawsze lubię kupować na lokalnych bazarach świeże warzywa, owoce czy nabiał. Może spróbujecie własnych dań serowo – warzywnych? Są niedrogie, świeże, proste w obsłudze i z gwarancją jakości. 

Przyprawy – miniaturowe skarby
Nie sposób przecenić wartości odżywczej i zdrowotnej przypraw, dlatego ja zawsze ze sobą zabieram: sól różową himalajską, ksylitol, pieprz, kurkumę, paprykę ostrą i słodką, mieszankę ziół, np. prowansalskich, kozieradkę mieloną, ziarna czarnuszki siewnej, ostropest mielony, siemię lniane, czosnek świeży, cebulę, cytrynę, goździki, korę cynamonu, miód, chlorellę. Wszystko w minimalnych ilościach nie zabiera dużo miejsca w torbie, a jeśli z dala od domu złapią nas przeziębienie, różne bóle (w tym ból zęba), niedyspozycje trawienne, wątrobowe, jesteśmy w stanie sobie pomóc.

Na wakacjach zazwyczaj nie dba się o zdrowy sposób odżywiania się, owszem, w ruch idą grille, piwka, fast foody, a i odwodnienie jest bardzo powszechne. Wyżej wymienione przeze mnie składniki odżywcze mają walory terapeutyczne i ochronne. Przyznajcie sami, że sypnięcie do każdej kanapki ostropestu to niekłopotliwy zabieg, a już odciążamy wątrobę. Kozieradka natomiast wzmacnia wątrobę, obniża poziom cholesterolu i chroni przed cukrzycą, wspaniale koresponduje z serami. Kurkuma z pieprzem oczyszcza wątrobę, chroni przed niektórymi nowotworami, ma właściwości przeciwzapalne. Chlorella wspomaga wątrobę w oczyszczaniu z metali ciężkich i pomaga w zatruciach (np. grzybami). Len ma działania powlekające, więc jest świetny przy dolegliwościach układu pokarmowego. Na ból zęba dobrze jest rozgryźć goździk, który ma działanie znieczulające Dodatkowo goździki i cynamon dodane do grzańca zaradzą przy początkach przeziębienia. Kanapki często wzbogacam czosnkiem, który ma działanie przeciwbakteryjne.  Sól kuchenną zastąpiłam solą himalajską, a cukier ksylitolem. 

Cóż takiego tkwi w tych małych, pachnących skarbach? W surowcach roślinnych znajdują się lecznicze związki, takie jak flawonoidy, garbniki, gorycze, związki eteryczne, olejki czy śluzy.  Warto więc profilaktycznie wzbogacać  swoje menu przyprawami.

 
Do odwodnienia jeden krok

Nawadnianie organizmu, szczególnie podczas wytężonego marszu w górach jest bardzo ważne. Kiedy zaczyna boleć głowa, może to oznaczać, że wystąpiło znaczne odwodnienie. Niezależnie od pory roku w górach pogoda jest zmienna, warto więc mieć w plecaku choć mały termos ze słodką herbatą, a na upały butelkę z wodą. Planując wycieczkę warto wcześniej sprawdzić, czy na trasie będą schroniska, w których można nabyć zarówno ciepłe jak i zimne napoje. Szczególnie w temacie herbaty polecam słowackie schroniska. Turysta otrzymuje duży kubek z ciepłym napojem, a do tego miód i cytrynę. Taka ambrozja to niewielki wydatek, kosztuje zaledwie 1 euro. Podczas długich wędrówek zimowych, jeśli wiemy, że po drodze nie będzie żadnych schronisk, można ze sobą zabrać maszynkę gazową. Kawa lub zioła zaparzone na szczycie, przyprawione kardamonem czy goździkiem smakują wyśmienicie i doskonale rozgrzewają. Latem znowu upewnijmy się wcześniej w kwestii dostępności strumyków, z których zaczerpnąć można żywej wody. Taka woda wzbogacona musującą multiwitaminą, pobierana powyżej osad ludzkich, niejednokrotnie może nas uratować.
Oprócz trunków pitnych świetnym źródłem płynów są owoce. To w nich zawarte jest całe bogactwo minerałów i witamin. Na górskim szlaku sprawdzą się jabłka, śliwki, gruszki, nektarynki, a nawet czereśnie. Będąc już na kwaterze, mamy sporo możliwości, by przygotować odżywcze napoje. Podzielę się swoimi pomysłami, choć to może wydawać się pracochłonne, wcale takie nie jest.

Zacznę od kompotu jabłkowego, który gości na moim stole od wiosny do jesieni. Kompot gotuję po przyjściu z gór, aby móc po niego w każdej chwili sięgać. Rano jeszcze sporo go zostaje, więc mam problem z głowy, co do picia zabrać w góry. Wieczorem popijam też kakao, które robi się równie szybko jak kawę czy herbatę. Kakao uspokaja i przyjemnie koi. Również wieczorem przygotowuję len, które można jeszcze wypić następnego dnia rano. Tak w ogóle rano, przed wyjściem w góry staram się nawodnić na zapas. Rano też zaparzam zioła. Jeśli ich nie zdążę wypić, przelewam je do butelki i zabieram w góry.
 

Gotowanie na kwaterze 
 
Wiedząc, że będę miała swobodę w wynajętej kuchni, z domu zabieram to, co byłoby trudne do zdobycia w miejscowościach turystycznych, drogie w nabyciu lub czego potrzebowałabym w małych ilościach. Najczęściej zabieram ze sobą takie produkty jak:

masło klarowane, wiejskie jajka, masło, niewielką ilość ulubionego sera żółtego, parę kromek pieczywa, trochę bułki tartej, mąki, pasztet wegetariański, keczup, kilka ogórków zielonych lub pomidorów, jakieś owoce oraz przyprawy, ulubioną herbatę, kakao i na koniec konkretne zioła do zaparzania. Artykuły, które kupuję na miejscu to:

mleko, sery owcze, bryndza, sałata, zielenina, świeże warzywa obiadowe, ziemniaki, pieczywo, lokalne słodycze, sporadycznie mały olej.

Lubię korzystać z darów natury jeśli tylko nadarzy się okazja. Przyroda karmi nas i leczy, więc zbieram mniszka lekarskiego do surówki, a do naparów młodą pokrzywę, dziką miętę, skrzyp polny czy lipę. Pełne witamin są świeżo zerwane jabłka, maliny, jeżyny, poziomki, jagody oraz grzyby. Jeśli wypoczywamy w agroturystyce, gospodarze mają do zaoferowania swoje naturalne produkty w sprzedaży.
Zwykle zakładam, że kuchnia nie będzie wystarczająco zaopatrzona, więc zabieram dobry nóż, małą patelnię naleśnikówkę, drewnianą, płaską warzechę oraz turystyczny czajnik bezprzewodowy. 
Podsumowując: wybór zakwaterowania z kuchnią opłaci się nie tylko finansowo J
Proste i sprawdzone wakacyjne dania opiszę w osobnym poście.
 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz