Wszyscy miewamy gorsze chwile, momenty
zwątpienia i beznadziei w codzienności dnia powszedniego. Nieraz ciężko zwlec się z łóżka, wykonać te
same rutynowe czynności, zanim pójdziemy do pracy, którą niekoniecznie wielbimy
nad życie. I tak w koło Macieju, kierat. Takie życie. Gdy jesteśmy młodzi, mamy
dużo czasu. Ale z kasą krucho. Potem jesteśmy dorośli, mamy pieniądze, za to zawsze
brakuje czasu. A potem jesteśmy starzy, pieniądze są, czas jest, ale ze zdrowiem
kiepsko. Tak to z grubsza wygląda, pół żartem, pół serio.
Dobra wiadomość jest taka, że góry oferują
wszystko, czego potrzebujesz, niezależnie od tego, ile masz lat, ile masz
pieniędzy oraz ile czasu masz do dyspozycji. Korzystaj, póki żyjesz.
Więc jeśli
znowu wpadniesz w dół egzystencjalny, pamiętaj, że jest coś, co Cię może z
niego wydostać. Niezależnie, czy będzie to jednodniowy wypad w góry, czy
dłuższa wyprawa, planowanie urlopu już
nas mobilizuje do oderwania myśli od
negatywów. Oczekiwanie na tę chwilę,
kiedy poczujesz pod stopami miękką trawę, kamienistą drogę, chłód skał i
krystaliczne powietrze w płucach jest czymś wspaniałym.
Paradoksalnie - w górach wiedzie się proste
życie. Jedyne, z czym trzeba walczyć,
to fizjologia: głód, chłód, pragnienie, odwodnienie, strach czy lenistwo. Zdobycie trudnego szczytu nieraz wydaje się
łatwiejsze od codzienności na nizinach, gdzie spotkamy się z intrygami,
podłościami i wyjałowieniem duchowym. Albowiem w górach stresy są na zupełnie innym poziomie, tu jesteś wdzięczny, że
żyjesz.
No, ale
troszkę zboczyłam z głównego tematu. Zakładam, że wśród miłośników górskich
wędrówek znajdą się tacy, którzy być może planują
przejść wegetarianizm, ale obawiają się, pokarmy bezmięsne mogą nie
dostarczać wystarczającej ilości kalorii. Bez obaw. Zapewniam Was, można realizować górskie marzenia, te duże i małe,
nie głodując przy tym.
W
poprzednich postach opisywałam propozycje
wegetariańskich przekąsek, które można zabrać na szlak 9 pomysłów na wege prowiant w góry
oraz co gotować na
kwaterze Wegetariańskie gotowanie na wczasach. A w dzisiejszym artykule chciałam się podzielić swoją kartą dań w
nieco wyższych górach. Przygotowywanie bezmięsnych, pełnowartościowych posiłków
wymagało trochę kreatywności, ale w tym tkwił właśnie urok.
Kaukaz – Elbrus (Rosja, Kabardyno-Bałkaria)
Wybierając
się w dłuższą podróż na Wschód musimy mądrze skompresować rzeczy w plecaku. Jak
bym słuchała tych „mądrych” porad, jaki prowiant ze sobą zabrać, to mój plecak
ważyłby 30 kg, a tak ważył 20 kg. Nie polecam zabierać z sobą tego, co można
kupić na miejscu, a waży sporo: ryż, kasza, soczewica, konserwy. Po pierwsze: w
namiocie, na wysokościach 3 – 5 tys. n.p.m. prawdopodobnie nie będzie się Wam
chciało czekać dwóch godzin, by ugotować garstkę kaszy. Po drugie, w kaukaskich
wioskach zostaniecie zacnie ugoszczeni przez gospodarzy i nawet nie będzie potrzeby
samemu gotować.
W Rosji
praktycznie na każdym rogu znajdują się niewielkie budki, w których można kupić
wyborne pieriożki – ciasto pączkowe podawane na ciepło nadziane
ziemniaczanym pureè lub kapustą z grzybami. Bardzo powszechne są też wyśmienite
okrągłe chlebki prosto z pieca,
które zawsze dostaniecie ciepłe. Wszechobecne targowiska „minionej epoki”,
czyli takie, które lubię i cenię, oferują prawdziwe bogactwo warzyw, owoców
oraz rozmaitych serów. Warto się zaopatrzyć.
W przypadku wyprawy
na Elbrus, w drodze na szczyt są trzy
możliwości zakupu ciepłego jedzenia i
picia: w miasteczku Azau, na pośredniej stacji kolejki Stary Krugozor 2917 m n.p.m. oraz na ostatniej stacji Mir,
3457 m n.p.m. Na wysokości 4053 m, znajduje się schron z możliwością
skorzystania z butli gazowej, ale tu już jedzenia nie kupimy. Wyżej pozostają
nam już tylko własne zapasy.
14 km od
Azau nocowaliśmy u Osmana na campingu Adyl-Su. Nie wiem,
czy na tym polu namiotowym jest to standardem, że gości podejmuje się z
należytymi honorami wódką i zakąską, ale
jaaaaką zakąską! Z niejednego pieca
placki jadłam, ale tych osmańskich nigdy nie zapomnę. Chicziny, bo o nich mowa,
to rodzaj serowych naleśników obficie skąpanych w maśle. Do dziś żałuję, że nie
wydębiłam od nich przepisu na te placki.
JEŚLI KTOŚ Z WAS
ZNA PRZEPIS NA CHICZINY, TO PROSZĘ, NIECH MI NAPISZE! Są obłędnie smaczne.
Kazbegi to
wioska przy zboczu Kazbeka. Z łatwością znajdziemy tu nocleg z posiłkiem nawet
dla dużej grupy. My skorzystaliśmy z gościnności Nazi. Oprócz noclegu mogliśmy
też liczyć na pożywne posiłki. Na śniadanie puri
(okrągły chlebek), owczy ser, warzywa, miód i dżem, a na kolację serowe
czaczapuri. Tu chciałam zaznaczyć, że u
kazbegijskich gospodarzy możemy sobie zamówić posiłek z wyprzedzeniem
kilkudniowym, aby po zejściu ze szczytu czekało na nas smaczne, ciepłe
jedzonko.
Wspinając
się po masywie Kazbeka, natrafiamy na ciekawy budynek na wysokości 3653 m
n.p.m. Jest to stacja meteo. Schronisko, prowadzone przez gruzińskich
alpinistów, jest najwyżej położonym budynkiem
w Gruzji. Można tu nocować, a co
więcej – przygotować sobie ciepły posiłek, bowiem schron zaopatrzony jest w
polową kuchnię. Mało tego, do dyspozycji mieliśmy asortyment do wykonania
śniadania mistrzów J I w ten oto sposób na wysokości 3653 m
n.p.m. nakarmiłam grupę tłustymi zapiekankami czosnkowo – ziołowymi. To było
naprawdę smaczne.
zapieksy na stacji Meteo
Jeśli tylko
mamy na wyprawie możliwość zjedzenia czegoś sycącego, nie z własnych zasobów
plecakowych, zjedzmy to. Nie wiadomo, jak długo potem w górach przekiblujemy z
powodu złej pogody i na ile nam wystarczy zapasów.
Gruzini są
niezwykle gościnnym narodem i w dodatku lubią Polaków. Gospodarze będą Wam
stale podsuwać pod nos wspaniale potrawy i domowe wino tak długo, aż pękniecie
z przejedzenia J Wegetarianie
się ucieszą, bo pojedzą sobie przystawkami z bakłażanów na 100 sposobów,
rozmaitymi sałatkami warzywnymi, serami owczymi, domowymi chlebkami z pieca
oraz plackami, które uwielbiam: chaczapuri. Przepis: Chaczapuri - najprostsza wersja gruzińskiej pizzy
. Jadłam też wegetariańską wersję pierogów chinkali: grzybowe z kolendrą.
. Jadłam też wegetariańską wersję pierogów chinkali: grzybowe z kolendrą.
Jakie jedzenie spakować na kilkutygodniową wyprawę
wysokogórską
W przypadku
długich wypraw trzeba rygorystycznie
spakować plecak, aby stosunek ciężaru do jego zawartości był właściwy. Gdy ja
pakowałam swój plecak, każdy batonik ważyłam. Niezaprzeczalnym królem fit
okazał się Lion z chrupkami w środku oraz batony proteinowe z Decathlona.
Co warto
zabrać? Dla mnie najlepiej się sprawdziły batoniki
z Decathlona żurawinowe, takie musli zawinięte w opłatek. Batony czekoladowe przy temperaturze -20,
-30 stopni C po prostu zamarzały. Niewątpliwą zaletą takich batonów jest
ich łatwość spakowania do kieszeni, dzięki czemu nie marnujemy energii
przekopując plecak, atakując szczyt.
Sprawdziły
się też zupki ze względu na to, że w
namiocie mogłam coś „ugotować”. W przypadku zupek nie polecam tych najtańszych
nafaszerowanych chemią. Zupy mają być w
miarę jak najzdrowsze. Nie ma co oszczędzać. Lepiej zjeść jedną
liofilizowaną zupkę z warzyw i być sytym niż bawić się w gorące kubki o
wątpliwym składzie. W sprzedaży dostępne są różne wegetariańskie zupy kremy,
bardzo wydajne i niezłe w smaku, np. krem brokułowo – szpinakowy, gdzie w
składzie ponad 70% to warzywa. Lub strączkowe. Brzmi zachęcająco?
Spakujmy też
ze sobą czosnek. Waży niewiele, a
jego zalety są nieprzecenione. Rozdrobnionym czosnkiem przyprawiamy zupę.
Zabierzmy też zioła prowansalskie, które są lekkie i dają wiele smaku.
Do picia w
zimowych warunkach polecam herbatki z
zawartością wit. C, czyli dzika róża, hibiskus albo gotową mieszankę z
serii Darów Natury bomba witaminowa. Słodziki
ze stewii niewiele ważą, a odżywiają. W kwestii słodzenia warto rozważyć
zabranie na wyprawę miodu. Jeśli specyfik stwardnieje, wydziobujemy łyżką do
gorącej herbaty.
Pieczywo miejmy jak najświeższe, kupione w miejscowej piekarni, a do tego smaczny ser. Gorącą zupę można zaprawić
takim chlebem.
Warzywa
takie jak ogórek czy pomidor raczej
bym odpuściła, mogą zamienić się w
lodową kulę. Za to suszone bakalie,
orzechy i migdały, jak najbardziej tak. Nie zapominajmy też o
suplementacji. W takich pięknych okolicznościach przyrody nietrudno o
przeziębienie. Polecam rozważyć zwiększoną podaż witaminy C oraz B komplex. Pamiętajmy, że wiele chorób zaczyna się od awitaminoz,
a o takie nietrudno koczując w ortalionowym igloo J
Dla chętnych: a może warto przed dłuższą wyprawą wykonać
morfologię krwi, zbadać poziom cukru oraz skontrolować poziom żelaza we krwi? Jeszcze jedna mała wskazówka, zanim
wyruszymy w podróż, warto przetestować w warunkach domowych własne pomysły na
górskie obiadki, by wcześniej upewnić się, co będzie dla nas wystarczająco
smaczne.
No i cóż, ucieka nam to życie w codzienności dnia powszedniego.
- Jedziesz ze mną w góry?
- Chętnie bym pojechał, gdyby nie... (tu wpisz swoje wykręty).
Może się okaże, że jednak da się wydębić tych parę dni urlopu, a dziecko podrzucić dziadkom.
Jeśli pokonasz swojego lenia i wyruszysz w drogę, jeśli się otworzysz na górski świat, otrzymasz w zamian lekarstwo, którego być może potrzebowałeś.
Tak bardzo wyczuwalne
dotykiem dłoni
zmęczeniem stóp
groźbą lecących kamieni
Tak bliskie
w codziennym obcowaniu
od poranku po zmierzch
po nocne trwanie
w samym jądrze prastarej cichości
Tak zmienne
przy każdym kroku uczynionym w górę
objawiane w coraz nowym kształcie
oczom radośnie wnikającym w przestrzeń
w pomieszanie pionów i poziomów
Tak różne
pod dostałym słońcem lata
w szaro włóczących się jesiennych mgłach
w huku biało spływających lawin
Tak bardzo obojętne
że moja tutaj obecność
czy nieobecność
nieważne najzupełniej
i kiedyś
i dzisiaj
Górologia, Maria Kalota - Szymańska
Jeśli artykuł zaciekawił, zainspirował, pomógł, polub stronę na FB
- Chętnie bym pojechał, gdyby nie... (tu wpisz swoje wykręty).
Może się okaże, że jednak da się wydębić tych parę dni urlopu, a dziecko podrzucić dziadkom.
Jeśli pokonasz swojego lenia i wyruszysz w drogę, jeśli się otworzysz na górski świat, otrzymasz w zamian lekarstwo, którego być może potrzebowałeś.
dotykiem dłoni
zmęczeniem stóp
groźbą lecących kamieni
Tak bliskie
w codziennym obcowaniu
od poranku po zmierzch
po nocne trwanie
w samym jądrze prastarej cichości
Tak zmienne
przy każdym kroku uczynionym w górę
objawiane w coraz nowym kształcie
oczom radośnie wnikającym w przestrzeń
w pomieszanie pionów i poziomów
Tak różne
pod dostałym słońcem lata
w szaro włóczących się jesiennych mgłach
w huku biało spływających lawin
Tak bardzo obojętne
że moja tutaj obecność
czy nieobecność
nieważne najzupełniej
i kiedyś
i dzisiaj
Górologia, Maria Kalota - Szymańska
Jeśli artykuł zaciekawił, zainspirował, pomógł, polub stronę na FB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz